Prokuratura umorzyła śledztwo, bo z opinii powołanych w tej sprawie biegłych jednoznacznie wynikało, że akcja pogotowia ratunkowego, które próbowało ratować 28-latka była przeprowadzona zgodnie ze standardami działania w takich sytuacjach i sztuką medyczną. Wcześniej uznano, że do śmierci mężczyzny nie przyczynili się mundurowi: nie było mowy o przekroczeniu uprawnień czy nieadekwatnego do sytuacji użycia siły oraz gazu pieprzowego.
Te decyzje kończą tą bulwersującą przez wiele miesięcy opinię publiczną sprawę.
Zmarł w radiowozie. Winnych nie ma
Do zdarzenie doszło 24 października 2011 roku. To miała być zwykła interwencja. Policjanci zostali wezwani do trzech nietrzeźwych mężczyzn, awanturujących się pod sklepem. Kiedy ochroniarz sklepu poinformował o tym awanturników, ci rozeszli się do domu. Dwaj do niego dotarło, Jacek W. nie. Został skuty w kajdanki i siłą wsadzony do auta. Tam awanturował się, kopał w blachy auta. Nagle ucichł, co zaniepokoiło funkcjonariuszy. Okazało się że mężczyzna stracił przytomność. Nie udało się go uratować mimo szybkiej akcji reanimacyjnej.
Potem okazało się, że przyczyną śmierci 28 – latka ze Świdnicy była niewydolność krążeniowa z obrzękiem mózgu oraz niewydolność oddechowa. Najprawdopodobniej doprowadziły do tego: znaczne pobudzenie, wysiłek fizyczny oraz zawartość alkoholu we krwi (ponad 2 promile) przy stwierdzonej zmianie chorobowej serca (przerost mięśnia lewej komory). - Stwierdzone na ciele pokrzywdzonego siniaki i otarcia mogły powstać przy obezwładnianiu go przez funkcjonariuszy. Wiadomo też, że użyli oni gazu pieprzowego, ale to zdaniem biegłej nie przyczyniło się do zgonu – mówi Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?