Skazany w skandalicznych warunkach utrzymywał dwa wilczury. Właściciel psów podczas interwencji Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt był arogancki i niegrzeczny. Stwierdził, że inspektorzy się czepiają, bo skoro on ma samochód, a nie ma garażu, to jego pies nie będzie miał budy. Zwierzęta dodatkowo były bardzo chore i zaniedbane.
Najbardziej szokujące jest jednak to, że psy należały do męża ważnej urzędniczki w Urzędzie Miejskim w Strzegomiu.
- Starszy pies w typie owczarka niemieckiego żył na gołym klepisku, brodził w błocie, nie miał budy, ani jakiegokolwiek schronienia przed deszczem. Taki stan miał się utrzymywać od dwóch lat. Czteromiesięczne szczenię wcale nie miało lepiej. Nie wiedziało co to spacer. Żyło przywiązane do słupa energetycznego, na krótkim sznurku, choć zabronione jest utrzymywanie szczeniąt na łańcuchach – opowiada Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Dodaje, że u psów stwierdzono znaczne zapchlenie, atopowe zapalenie skóry, robaczycę. Były w bardzo złym stanie, m.in. dlatego że właściciel miał je karmić przeterminowanymi resztkami jedzenia.
Kuźmiński dodaje, że psy zostały właścicielowi odebrane.
- Niestety, pan Jerzy J. nie miał jakiejkolwiek więzi emocjonalnej ze zwierzętami i bez jakichkolwiek przeszkód wydał odbierającym zwierzęta. Cieszył się, że pozbył się kłopotu. Szokujące jest to, że domagał się jedynie zwrotu smyczy jednego z psów - opowiada inspektor.
Podkreśla, że w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa na miejsce wezwano policję.
Sprawę zgłoszono również do strzegomskiego ratusza.
- Mieszkańcy, którzy zgłosili nam w jakich warunkach trzymane są te psy, bali się właściciela oraz jego wpływów. Psy należą bowiem do męża wysokiej rangą urzędniczki. Ludzie mówli, że wolą nie mieć później kłopotów. Mamy nadzieję, że burmistrz, jako przełożony tej pani wyciągnie z tej sytuacji jakieś wnioski. Nie da się bowiem mówiąc o zapewnieniu zwierzętom opieki, kiedy pracownicy urzędu dają taki przykład znęcania nad psami – dodaje Konrad Kuźmiński.
Burmistrz Strzegomia kiedy sprawa wyszła na jaw tłumaczył nam, że jego pracownica ze sprawą ma niewiele wspólnego.
- Rozmawiałem z tą panią - mówi nam Zbigniew Suchyta. - Jest jej bardzo przykro z tego powodu, ale tłumaczyła, że nie wiedziała o tym w jakich warunkach żyją psy. Właścicielem działki w Skarżycach jest jej mąż – nie ona - dodawał burmistrz.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?