Cukiernictwo u państwa Trzcińskich to rodzinna profesja. Zapoczątkował ją nestor rodu pan Roman, który do Świdnicy przyjechał w 1956 roku za chlebem, a konkretnie na praktyki. Los spłatał figla i z ustaleń nic nie wyszło. Podłamany faktem, że z ciężko zarobionych pieniędzy połowę wydał na bilet do Świdnicy, a z pracą się nie udało, szesnastolatek wędrował ulicami miasta. Gdy na drodze napotkał cukiernię, wstąpił zapytać, czy nie potrzebują ucznia.
- Pamiętam każdą minutę tamtego dnia. Byłem podłamany – wspomina. Na pytanie Jerzego Biowskiego, kto go przysłał, odpowiedział: – Jestem ze świata. Jestem z Lubelszczyzny.
Potrzebowali ucznia, został do późnego wieczora, przyprawiając swoim zniknięciem stryja o lekki ból głowy.
– Mój szef to był światły, młody człowiek. Żył tylko dwa lata i 3 miesiące mojej praktyki, ale gdyby nie on, nie byłbym prawdopodobnie ani tu, gdzie jestem, ani nie byłbym cukiernikiem – opowiada pan Roman, który od pół wieku swoimi wypiekami osładza życie świdniczanom.
Obszerny reportaż o cukierni z archiwalnymi zdjęciami znajdzie Państwo w najnowszym wydaniu Panoramy Świdnickiej
Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?