Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wróżbita Maciej. Z Dolnego Śląska ruszył w wielki świat (ROZMOWA)

Robert Migdał
Robert Migdał
Wróżbita Maciej urodził się w Wałbrzychu na Dolnym Śląsku. Tu też spędził dzieciństwo i młodość...
Wróżbita Maciej urodził się w Wałbrzychu na Dolnym Śląsku. Tu też spędził dzieciństwo i młodość... fot. archiwum prywatne wróżbity Macieja/FB
- Cenię Wałbrzych, z którego się wywodzę, bo jest prawdziwy. Tam nie ma udawania. Najpiękniejszy czas, jaki pamiętam, to kiedy byłem młody, siedziałem na ławce przy Zamku Książ i jadłem najtańsze czipsy, piłem sok "Kubuś". I to mi bardziej smakowało, niż jak dzisiaj jakaś najdroższa kolacja w Warszawie - mówi Maciej Skrzątek, najbardziej znany wróżbita w Polsce, gwiazda programów telewizyjnych i radiowych. Rozmawia Robert Migdał

Przeczytaj fragmenty rozmowy z wróżbitą Maciejem. Cała rozmowa już w ten piątek, 8 października, w papierowym wydaniu "Gazety Wrocławskiej"

Pana korzenie to Wałbrzych, Dolny Śląsk. Tęskni pan czasami za rodzinnymi stronami?

- Bardzo tęsknię. Wałbrzych i cały Dolny Śląsk traktuję bardzo sentymentalnie. Tak samo jak Wrocław, w którym chodziłem do szkoły.

A gdzie?

- W Medycznym Studium Zawodowym przy Dworcu Głównym PKP, na ulicy Stawowej. Zdawałem co prawda na anglistykę, ale okazało się nie dostałem, a to były czasy, że jak się nie uczyło po szkole średniej, to brali do wojska. A tego chciałem uniknąć. I gdy nie dostałem się na anglistykę, to poszedłem do Medycznego Studium Zawodowego - nie dlatego, żeby zostać protetykiem, bo z wykształcenia jestem właśnie protetykiem - ale ratując się przed wojskiem.

Ooo, umie pan zrobić protezę zębową?

- Oj nie, nie mam żadnych, ale to żadnych umiejętności manualnych, a to w zawodzie protetyka jest konieczne: inni robili piękne zęby z wosku, a ja robiłem najbrzydsze.

Ale nie samą nauką wróżbita Maciej pewnie żył we Wrocławiu.

- Pewnie, że nie. Było też nocne życie. Pamiętam klub "Dziewiąta Brama" w Rynku, "Szuflada" na ul. Świdnickiej. I klub "Buldog". Wrocław to ja bardzo dobrze znam, mieszkałem tam kilka lat. Niestety Warszawa ma to do siebie, że tutaj są troszkę inni ludzie niż na Dolnym Śląsku - gdy przyjeżdżają do stolicy, to im się wydaje, że wygrali los na loterii. Z tego powodu też się inaczej zachowują. Są "ą", "ę" - w Wałbrzychu, we Wrocławiu nie spotkałem się z takim wywyższaniem się, uważaniem się za nie wiadomo kogo. W rodzinnych stronach spotykałem się z naturalnością, normalnością. Dlatego cenię Wałbrzych, z którego się wywodzę, bo jest prawdziwy. Tam nie ma udawania. Najpiękniejszy czas, jaki pamiętam, to kiedy byłem młody, siedziałem na ławce przy Zamku Książ - jadłem najtańsze czipsy i piłem sok "Kubuś". I to mi bardziej smakowało, niż jak dzisiaj jakaś najdroższa kolacja w Warszawie (uśmiech).

Myśli Pan o tym, żeby kiedyś, na emeryturze, wrócić w rodzinne strony i np. znów zamieszkać w Wałbrzychu?

- Dzisiaj bym nie mógł się przeprowadzić do Wałbrzycha, bo ja lubię nocne życie, wyjście "na miasto", do restauracji, spotkać się z przyjaciółmi. A w Wałbrzychu życia nocnego nie ma - miasto umiera o 22. Ludzie śpią. To nie dla mnie, młodego jeszcze człowieka. A na starość, na emeryturze - kto wie. Może tak być, że wtedy ten spokój wałbrzyski będzie mi potrzebny.

Teraz sporo się wokół pana dzieje: sukces goni sukces, blask fleszy, sława... Czym jest dla pana sukces?

- Jestem dowodem na to, że tylko dzięki ciężkiej pracy, że dzięki wierze w siebie można do czegoś dojść. Miałem bardzo trudne dzieciństwo, młodość - ale kiedy się jest wytrwałym w tym, co się robi, to marzenia się spełniają. Trzeba walczyć, trzeba zadbać o swoje życie, żeby było jak najlepsze. I to jest mój sukces, bo mi to się udało. No i wielkim sukcesem jest to, że zrobiłem największą karierę w naszym kraju jako osoba wróżąca. Bo i pracuję w ogólnopolskiej stacji radiowej, i moja książka "Numerologia wróżebna" stała się bestsellerem, ludzie mnie znają, rozpoznają, doceniają moje umiejętności...

Jest pan życiowym optymistą?

- Tak, bo więcej widzę w moim życiu blasków niż cieni. Ja jestem zodiakalnym Strzelcem, a Strzelec jest znakiem optymizmu, a nim opiekuje się planeta Jowisz. Jest taka zasada w astrologii, że gdy Jowisz jest blisko naszego ascendentu, a u mnie jest, to powiększa tego kogoś: i dosłownie - że mam tendencję do otyłości, i w przenośni - jestem zauważalny, rzucam się w oczy.

Są jakieś cienie sławy?

- Z pewnością jest to zazdrość. I wielka zawiść wobec mnie - z niektórymi moimi kolegami czy koleżankami po fachu lubimy się, ale niektórzy mnie nienawidzą, bo nie mogą mnie doścignąć. Cieniem też są plotki na mój temat, jakieś wymysły, gadanie za plecami, pisanie głupot na mój temat w internecie, robienie memów głupkowatych ze mną w roli głównej. Dzisiaj hejt wobec mnie jest już na szczęście mniejszy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto