Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzinne piekło Oli… Kiedy katem jest własna matka

MM
Matka biła Olę od zawsze. Za krzywy uśmiech, złą odpowiedź, bałagan w pokoju. W dzień Pierwszej Komunii Świętej uderzyła ją miotłą w głowę, tylko dlatego, że dziewczynka źle pozamiatała kuchnię. Całe mieszkanie było we krwi. Potem zaczęła pić. Nic ją nie interesowało. Ola tygodniami chodziła głodna.

– Nie miałam już siły –zeznawała dziewczyna na policji, komentując swoją nieudaną próbę samobójczą. Miała 17 lat. Uczennica w technikum. Zawsze starała się uczyć jakby wbrew wszystkiemu. Zawzięła się, że mimo wszystko, będą z niej ludzie. Od dzieciństwa żyje w ciągłym strachu: bita, głodzona, zaszczuta. Nikt poza najbliższymi koleżankami i sąsiadami nie wiedział, co dzieje się w jej domu. Nikomu się nie skarżyła, nie mówiła, że matka przepija wszystkie pieniądze, że znika na całe tygodnie i nie interesuje ją, że dziewczyna nie ma co jeść. Nic nie wskazywało na to, że ma takie problemy. Dbała o to, by mieć czyste ubranie, dobrze się uczyła, nie opuszczała lekcji.

Ola od dzieciństwa uczyła się jak radzić sobie w życiu samemu. Nie miała innego wyjścia. Kiedy poszła do gimnazjum zaczęła dorabiać sprzątając u znajomych i koleżanek. Myła okna, plewiła ogródki. Dzięki temu mogła kupić sobie książki, zeszyty, buty. Jak nie miała przy sobie grosza i była głodna szła do sąsiadki. Ta nigdy nie odmówiła jej pomocy.
– Jak zaczęłam się uczyć w technikum zaczęłam chodzić z mamą po odbiór moich alimentów – mówi w sądzie Ola. – Ojca nigdy nie poznałam, nie interesował się mną, po rozwodzie z matką przepadł jak kamień w wodzie. Jednak te 300 złotych, które dostawałam co miesiąc, pozwalały mi jakoś przeżyć. Pod warunkiem, że mama mi je oddała. Często kłóciłyśmy się o te pieniądze. Wyzywała mnie wtedy strasznie, groziła, biła. Potrafiłam się z nią szarpać lub chodzić krok w krok przez cały dzień, tylko po to by jej je zabrać, by móc opłacić rachunki i mieć na jedzenie. I tak nie starczało. Zwłaszcza, że mama wyprzedawała wszystko z domu, by mieć na alkohol, a potem wykradała mi moje jedzenie i częstowała nim swoich pijanych kolegów.

Pewnego dnia Ola postanowiła raz na zawsze uwolnić się od tego domowego piekła. Rozbiła termometr i wypiła z niego rtęć. Słyszała, że to najlepsza trucizna i człowiek umiera po kilku minutach. Miała dosyć życia. Rano była umówiona z matką. Chciała pójść z nią odebrać alimenty. Kiedy się jednak obudziła, była w domu sama. Przeraziła się, ubrała i szybko pobiegła do kasy ośrodka pomocy społecznej. Miała nadzieję, że spotka tam jeszcze matkę, że ta nie wzięła pieniędzy i nie poszła ich z kolegami przepić. Czekała godzinę, w końcu spytała kasjerkę. Okazało się, że przyszła za późno.
– To mnie dobiło – wspominała dziewczyna. – Byłam dłużna pieniądze koleżankom. Przez cały miesiąc pożyczałam od nich, by mieć chociaż na bułkę i mleko. W domu grozili nam odcięciem prądu, takie były zaległości. Te pieniądze starczyłoby na pooddawanie długów.
Zaraz po połknięciu trucizny do drzwi zapukała jej koleżanka. Zobaczyła, że Ola coraz gorzej się czuje, sinieje i zaczyna mieć drgawki. Wybiegła na korytarz po pomoc. Spotkała sąsiada. Kazał natychmiast dzwonić po pogotowie. Dziewczyna w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Zrobiono jej płukanie żołądka.
Matka Oli wróciła wieczorem. Była jak zwykle pijana. Kiedy sąsiedzi opowiedzieli jej co się stało, najpierw zapytała gdzie jest jej pies, a dopiero potem zainteresowała się losem córki. Następnego dnia poszła w odwiedziny do szpitala. Ola na jej widok dostała histerii. Lekarze wyprosili kobietę z sali.

Sąsiedzi postawili zgłosić sprawę policji. Na ich wniosek prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie. Kilka miesięcy później skierowała do sądu akt oskarżenia.
Elżbieta O. została oskarżona o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad swoją małoletnią córką. Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał kobietę na dwa i pół roku więzienia. Wyrok jest prawomocny. Karę ma odbyć w zakładzie karnym, w którym będzie jednocześnie leczona odwykowo.
– Ta dziewczyna miała tylko matkę i potrzebowała jej miłości za dwoje. Od tej jedynej bliskiej osoby doznawała jednak w życiu tylko krzywd. Te dwa i pół roku to czas, który pozwoli tej dziewczynie na usamodzielnienie się, na ułożenie sobie życia. Miejmy nadzieję, lepszego niż to, które miała w rodzinnym domu – uzasadniała wyrok sędzia Sylwana Wirth.
***
Zaraz po wyroku Olą zaopiekowała się jedna z sąsiadek. Pomogła dziewczynie stanąć na nogi. Dziś Ola kończy studia na politechnice. Ma chłopaka, jest szczęścliwa. Święta spędzi z jego rodziną....

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto