Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Steciak z Grand Prix V Festiwalu im. Włodka Szomańskiego "Nie tylko gospel"

Małgorzata Matuszewska
Dariusz Gdesz
Michał Steciak śpiewa, niczym operowy anioł. Nam opowiedział o swoich zajęciach i pasjach.

Kim Pan jest z zawodu? Ma Pan przepiękny głos, kształcił się Pan wokalnie?
Zaskoczę panią, bo nie jestem wykształconym w wokalistyce operowej. Studiowałem na Akademii Muzycznej, z której musiałem zrezygnować z ważnych, osobistych powodów. Z zawodu jestem grafikiem komputerowym i nauczycielem muzyki.
Gdzie Pan uczy?
W szkole podstawowej, żłobkach, przedszkolach, to wymagająca, ale warta zachodu praca. Pracuję także prowadząc dogoterapię, razem z moim moim psem labradorem, w szkołach, przedszkolach, szkołach specjalnych. Rico jeździ ze mną do szkół, przedszkoli. Uczymy się z dziećmi różnych rzeczy, one uczą się liczyć, czytać. Jak wchodzi pies, są w innym świecie. Widzą tylko psa i zrobią wszystko, żeby się z nim pobawić. To świetny sposób, by przemycić trochę edukacji. Podejrzewam, że to, co mi sprawia frajdę, psu jeszcze większą. Kiedy nie mamy zajęć, domaga się, żeby go głaskać i się bawić tak, jak robimy to na zajęciach z dziećmi. Nauczyciel to pasja połączona z pracą. Spełniam się w tym zawodzie. Prowadzę zajęcia z psem, muzykuję. Zawód śpiewaka operowego na papierze nie jest mi dany, ale pośrednio jest moim zawodem. Uczę się śpiewać 16 lat, do Akademii dostałem się nie ze szkoły średniej muzycznej, tylko dzięki przygotowaniu w domu kultury. Jak mówiłem, zrezygnowałem po roku. Trochę inaczej pokierowałem ścieżką kariery, teraz na nią wróciłem, jeżdżę na koncerty, staram się śpiewać tam, gdzie mnie zaproszą. Na takie festiwale, jak mieroszowski, namawia mnie moja żona, Angelika. Śpiewałem m.in. w konkursach kolęd, trochę muzyki sakralnej.
Skąd taki dobór repertuaru?
To, że pani Olga Szomańska śpiewała piosenkę Bocellego i śpiewała u Piotra Rubika, jest zbiegiem okoliczności. Zgłaszając się do konkursu, nie zastanawiałem się, kto pracuje w jury i oceni uczestników. Potem okazało się, że w jury jest pani Olga Szomańska, która śpiewała z Bocellim. Dużo słucham Bocellego, to mój idol, dlatego wybrałem „Time To Say Goodbye”. Sięgnąłem po „Zdumienie”, bo też mam za sobą stratę rodzica. Do „Zdumienia” mam ciepły stosunek. To, co śpiewa pani Olga Szomańska, jest mi bliskie, trochę się wiąże z moim życiorysem.
Czego Pan lubi słuchać?
Dużo muzyki klasycznej, operowej, mniej rozrywkowej. Ale też ciężkiej muzyki gitarowej, kiedyś moją pasją była gra na gitarze. A wychowałem się na rocku, na muzyce Queen, później The Beatles, Michaela Jacksona. W czasach, kiedy oni jeszcze muzykowali, a nie było dostępu do Internetu łatwego, jak dziś. Muzyka bardziej popularna z lat 90. i końcówki lat 80. jest mi bardzo bliska i inspiruje mnie do tego, co wykonuję na scenie.
O czym Pan marzy? Super by było, jakby Bocelli Pana posłuchał…
To na pewno marzenie każdego śpiewającego, żeby jego idol zechciał z nim choćby stanąć na scenie i uścisnąć mu rękę. Miałem okazję być na koncercie Bocellego, słuchać go na żywo. Chciałbym spełniać moje pasje związane z muzyką. Wiadomo, że jeśli się śpiewa i kocha to robić, to powinno się śpiewać coraz więcej. Cieszę się, bo często mi się zdarza, że po koncercie podchodzą do mnie ludzie i mówią, że się wzruszyli i podobało im się moje wykonanie. Mi to wystarcza, to moje marzenia. Chcę przekazywać ludziom to, co odczuwam, żeby mogli to poczuć. To spełnienie.
Bardzo Panu dziękuję, był Pan wspaniały na scenie.
Bo wspaniale się też czułem w Mieroszowie, mam nadzieję, że uda mi się tu wrócić i coś zaśpiewać lub usiąść na widowni. Tu atmosfera jest niepodobna do innych festiwali, wyjątkowo miło i ciepło. Wyjeżdżam z poczuciem, że nawet, gdybym nie dostał żadnej nagrody, to oklaski były wspaniałe. Publiczność docenia śpiewających, serce rośnie, kiedy się w tym uczestniczy i ma takie wsparcie.
Może Pan będzie startować w konkursie na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej?
Jeśli rozwinę interpretację, to być może. Zawsze się śmieję, że moja muzyka wypływa ze mnie, a ja stoję przed mikrofonem jak kłoda. Myślę o interpretacji utworów, staram się ją przekazać głosem. To trudne zadanie, ale staram się to robić jak najlepiej. I mam to szczęście, że jestem mężem wspaniałej kobiety, Angelika kieruje moją życiową drogą, trochę mi menadżeruje. Zawsze idziemy razem, wspiera mnie i jestem jej za to ogromnie wdzięczny.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto