ŚWIDNICA/ŻARÓW
Pani Genowefa Sidor przez ponad rok usiłowała udowodnić, że nie jest złodziejką. Ale według sądu to właśnie ona ukradła dwa lata temu w świdnickim sklepie ketchup. Szkopuł w tym, że pani Genowefy w ogóle nie było w tym czasie w kraju, a wcześniej zgłosiła, że zgubiła dowód.
Pani Genowefa w maju 2001 roku zgubiła dowód osobisty. Zgłosiła to na policji. Dwa miesiące później osoba podająca się za Genowefę Sidor została złapana w sklepie na kradzieży ketchupu kosztującego 1,19 zł.
Dziewięć rozpraw
Jak podaje policja, 15 maja 2001 roku, w godzinach popołudniowych, w sklepie Korona w Świdnicy osoba twierdząca, że nazywa się Genowefa Sidor, została przyłapana przez ekspedientkę sklepu na kradzieży ketchupu. Wezwano policję, kobietę spisano, ale tylko na podstawie informacji ustnej, a później policja wystąpiła o ukaranie jej grzywną. W sumie odbyło się aż dziewięć spraw. Ostatecznie pani Genowefa uznana została za złodziejkę owego ketchupu i ukarana grzywną w wysokości... 50 zł.
- Przez rok próbowałam udowodnić w sądzie, że to nie ja ukradłam ketchup - mówi rozżalona Genowefa Sidor. - Na swój koszt ściągałam świadków: moich sąsiadów i rodzinę, którzy zaświadczali, że w czasie, kiedy dokonano kradzieży w sklepie, mnie nie było w kraju!
- Mieliśmy nawet wzywać świadków z Niemiec, ale zrezygnowaliśmy, bo koszty nie były tego warte - dodaje Anita Sidor, synowa.
Pani Genowefa przedstawiła wiele dowodów na to, że była wtedy za granicą, ale dla sądu to nie wystarczyło, bo w paszporcie kobieta nie miała pieczątki świadczącej o przekroczeniu granicy.
- Nie pomogły tłumaczenia, że na granicy nie zawsze wbijają takie pieczątki - mówi żarowianka.
Policjanci mieli wątpliwości
Sądu nie przekonało nawet inne zdarzenie - jak wynika z akt postępowania podczas sądowej konfrontacji policjanci, którzy przesłuchiwali osobę zatrzymaną za kradzież ketchupu stwierdzili, że tamta wyglądała jednak zupełnie inaczej, niż pani Genowefa. Jednak ekspedientka i kierownik sklepu twierdzili co innego.
- Nie chodzi nawet o tę grzywnę, bo ją zapłacę - mówi pani Sidor. - Chodzi o to, że zostałam uznana za złodziejkę tylko na podstawie tego, że ktoś sobie przywłaszczył mój dowód i podał moje dane! Nie stać mnie na adwokatów i chodzenie po sądach. Najgorsze jest to, że tak łatwo z niewinnego człowieka zrobić złodzieja!
To się często zdarza
* Waldemar Majka
* przewodniczący Wydziału Grodzkiego Sądu Rejonowego w Świdnicy
- W praktyce sądowej znane są sytuacje, w których określona osoba posługuje się dowodem osobistym, bądź innym dokumentem tożsamości zagubionym przez inną osobę, chcąc uniknąć odpowiedzialności karnej. Przed Sądem Rejonowym w Świdnicy toczyło się postępowanie, w którym osoba pozwana była o zapłatę za przejazd bez biletu i po przeprowadzeniu postępowania dowodowego w sprawie okazało się, iż pozwany w momencie zdarzenia był w zakładzie karnym i nie korzystał z przepustki. Ktoś inny posługiwał się jego dowodem przy ustalaniu tożsamości.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?