Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jestem rzeźbiarzem, nie szamanem. Jacek Drost rozmawia z Sylwestrem Ambroziakiem.

JAK
Z Sylwestrem Ambroziakiem, rzeźbiarzem, którego prace do końca maja prezentowane są w bielskim Muzeum Techniki rozmawia Jacek Drost.

Czuje się pan szamanem? W internecie przeczytałem pana wypowiedź, że poprzez swoje postaci stara się pan komunikować z innymi, co "jest bliskie szamanizmowi"?
Znam ten cytat. Nie czuję się szamanem. To za duże słowo. Na początku poważnie podchodziłem do swojej twórczości, m.in. poprzez dobór tematów - starotestamentowych i biblijnych. Później zacząłem szukać tematyki bliższej człowiekowi, łatwiejszej w odbiorze, bo tak naprawdę chodzi mi o komunikację, porozumienie z drugim człowiekiem.

W obecnych czasach można się porozumieć z drugim człowiekiem poprzez rzeźbę?
Generalnie poprzez nic nie jest łatwo, a przez rzeźbę najtrudniej, bo rzeźba potrzebuje i nakładów, i czysto fizycznej pracy, i czasu. Ale cóż zrobić? Taki wybrałem zawód. Świadomie mówię zawód, bo nie chciałbym popaść w jakiś patos.

Jak ludzie reagują, kiedy słyszą, że jest pan rzeźbiarzem?
Trochę z zaciekawieniem, trochę z konsternacją. W Polsce funkcjonuje jeszcze mit artysty - malarza czy rzeźbiarza, choć dzisiaj statut artysty trochę podupadł. Już dziewczyny się nie oglądają za artystami tak jak kiedyś (śmiech). Bardziej liczy się zarabianie pieniędzy. Jeśli chodzi o mnie, to wydaje mi się, że mam coś do przekazania i dlatego trwam przy rzeźbie.

Pana prace dla jednych mają w sobie coś pierwotnego, dla drugich coś z innych światów lub i jedno, i drugie...
Nie są jednoznaczne i dlatego mogą być interesujące dla widzów. Staram się balansować na pograniczu emocji. Tego, co zwierzęce i co ludzkie.

Jakie pana rzeźby można zobaczyć w Bielsku-Białej?
Z mojego ostatniego cyklu "Opuszczone". Pretekstem do jego powstania był problem eurosierot: dzieci opuszczonych przez rodziców, którzy wyjechali za chlebem. To duże prace, mają po kilka metrów. Samo robienie tak dużych rzeźb było dla mnie czymś nowym.

Zrobienie takich potężnych figur to pewnie ogromne wyzwanie.
Rzeczywiście. Powstały w ciągu dwóch lat. Przy takich rzeźbach liczy się wytrwałość, jest dużo pracy czysto fizycznej, po kilkanaście godzin dziennie. Najpierw trzeba zrobić stelaż, później narzucić glinę, wykonać formę, a potem ściągnąć negatyw i dopiero z negatywu powstaje pozytyw.

Z czego te rzeźby zostały zrobione?
Przez dłuższy czas pracowałem w tradycyjnych materiałach - drewnie czy brązie. Od kilku lat wykorzystuję żywice epoksydowe. Dzięki nim mogę robić tak duże rzeźby.

Przystępując do pracy ma już pan wszystko przemyślane od A do Z?
Tak, choć wszystkiego nie da się przewidzieć. Większość detali mam rozplanowanych, bo nie lubię dodawać sobie pracy, a poza tym przy takiej skali nie można się pomylić, gdyż każda zmiana to dużo dodatkowej roboty. To nie kartka, że się gumką wymaże napisany tekst.

Który etap tworzenia najbardziej pan lubi - pracę koncepcyjną czy już samo wykonywanie rzeźby?
Myślenie nad pomysłem jest fajne, lecz realizacja, zwłaszcza rzeźby o dużych rozmiarach, daje ogromną satysfakcję. Tu każdy ruch wiele kosztuje i to nie tylko w sensie finansowym, ale także fizycznym, bo takiej pracy czasami nawet samemu nie da się przesunąć. Ale takie fizyczne zmęczenie daje poczucie spełnienia.

Skąd pan wie, w którym momencie trzeba skończyć?
Nie lubię prac przegadanych. Czasem przez perfekcję można przesadzić i nie ma tego efektu o jaki chodziło. Uważam, że lepiej coś niedopowiedzieć, czegoś nie dokończyć. I moje prace takie są, że można by je jeszcze dopieścić, ale nie o to chodzi, bo najważniejsze jest sama idea.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczyrk.naszemiasto.pl Nasze Miasto