Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ginące zawody poprzedniej epoki. Jakie zawody mogą zniknąć niebawem?

Piotr Kalsztyn
Ginące zawody poprzedniej epoki. Jakie zawody mogą zniknąć niebawem?
Ginące zawody poprzedniej epoki. Jakie zawody mogą zniknąć niebawem? Tekniska Museet/flickr (CC-BY 2.0)
Ginące zawody poprzedniej epoki. Jakie zawody mogą zniknąć niebawem? - W damskiej ubikacji napisane jest „głupi kaowiec” – mówi jeden z bohaterów słynnego „Rejsu”. Gdyby nie ten film, wielu młodych ludzi nie wiedziałoby dziś, o jakiej profesji mowa.

Ginące zawody poprzedniej epoki. Jakie zawody mogą zniknąć niebawem?

Świat pędzi do przodu, a zawody, które jeszcze 20 lat temu były powszechne, odeszły do lamusa. Coraz mniej osób pamięta np., że zanim na półkach sklepowych pojawiła się Coca-Cola, nieodłącznym elementem ulicznego krajobrazu były wózki z saturatorami. Sprzedawano w nich wodę sodową nasycaną dwutlenkiem węgla. Z reguły mieliśmy do wyboru jedną z trzech opcji – czystą wodę albo wzbogaconą sokiem malinowym lub cytrynowym. Wodę otrzymywało się w szklankach, które następnie trzeba było zwrócić, a panie obsługujące mobilną budkę czyściły je w specjalnej „płukaczce".

– Na sprzedawaną wodę mówiło się „gruźliczaka". Rodzice zabraniali nam ją kupować, bo nikt nie zachowywał tam podstawowych zasad higieny, po latach jednak większość z nas jest okazami zdrowia, więc najprawdopodobniej przesadzali – mówi Monika Żywot z Fundacji Minionej Epoki, która prowadzi Muzeum PRL-u w Rudzie Śląskiej.

Kaowiec i wodzirej

Do lamusa odszedł również zawód telefonistki Poczty Polskiej, która łączyła rozmowy międzymiastowe (zazwyczaj były to panie). Trzeba było wykręcić numer centrali międzymiastowej, podać nazwę miasta i numer abonenta, a telefonistki łączyły się z centralą w danym mieście, gdzie kolejna pani z międzymiastowej wybierała numer abonenta. Potem następowało sakramentalne: „Proszę czekać, będzie rozmowa". Po zakończeniu rozmowy należało o tym poinformować panią z centrali, jeśli nie chcieliśmy zapłacić zbyt wysokiego rachunku.

O ile do telefonistki trudno przyrównać jakiś współczesny zawód, to współcześni animatorzy kultury w PRL-u pełniliby zapewne rolę kaowców. Tak określano instruktorów kulturalno-oświatowych. Pamięć o nich przetrwała dzięki filmom takim, jak „Rejs" czy „Wodzirej" z Jerzym Stuhrem w roli głównej. Kaowiec pracował w ośrodkach wypoczynkowych, sanatoriach i zakładach pracy, gdzie organizował bale, wieczorki zapoznawcze, wycieczki, a nawet grzybobrania.

- Na pewno nie można mnie porównywać do Stuhra z "Wodzireja", bo byłem zawsze uczciwy i solidny – mówi Wojciech Mach, który od lat 70. jest wodzirejem. - To były lata siermiężne, ludzie nie mieli większych celów niż zdobycie kiełbasy na kartki, więc lubili się bawić. Praca polegała na prowadzeniu zabaw, podobnie jak obecnie na weselach, bo ludzie bez względu na ustrój muszą wiedzieć, że ktoś nad nimi czuwa. Podczas świąt narodowych 1 maja albo 22 lipca, po obowiązkowych marszach następowały również obowiązkowe zabawy zakładowe. Nie obyło się na nich bez wykrzykiwania politycznych haseł typu: "Wiwat 1. maj!", ale tak naprawdę nikogo nie interesowała polityka, chcieliśmy się po prostu bawić – dodaje.

Noże ostrzę, nożyczki...

Jeszcze w latach 90. na nasze osiedla przyjeżdżał żuk, a jego kierowca krzyczał: „Ziemniaki! Kartofle!", czasem pojawiał się też ostrzyciel noży i nożyczek. – Schemat był zawsze ten sam, pan, który rozkładał swój warsztat, wołał: „Noże ostrzę, nożyczki!", a następnie ludzie wychodzili z bloków i ustawiali się w kolejce – wspomina prezes Fundacji Minionej Epoki.

Dużo więcej precyzji wymagała repasacja rajstop i pończoch, które w PRL-u były na wagę złota. Na szczęście można je było naprawić w specjalnych punktach.

W czasach, gdy brakowało wszystkiego, popularne były profesje z szarej strefy. Pod każdym Pewexem, przy lotnisku i na dworcu można było spotkać cinkciarza, handlującego walutą o dużo lepszym kursie niż bank. – Nie pracowali legalnie, więc nie mogli mieć afisza, to oni rozpoznawali klienta, podchodzili do niego i cicho pod nosem mówili: „Sprzedaję dolary, walutę, marki". W tamtych czasach można było wręcz mówić o kulcie cinkciarza, to była zamknięta grupa społeczna – komentuje szefowa Muzeum PRL-u.

W szarej strefie, podobnie jak teraz, można też było spotkać konika – Z tą różnicą, że teraz handlują tylko biletami na największe imprezy, a wtedy nawet wejściówkami do kina – dodaje Monika Żywot.

Zawody, które mogą zaniknąć
Według prognoz specjalistów brytyjskiego rządu, w ciągu najbliższych 16 lat mogą zaniknąć m.in. takie zawody, jak: bibliotekarz - papierowe wydawnictwa zostaną wyparte przez e-booki; aktor – w przyszłości przemysł rozrywkowy ma się skupić na interakcji, która pozwoli nam wcielać się w dowolnych bohaterów; kasjer – już teraz mnóstwo transakcji dokonuje się w formie bezgotówkowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto