– Zostaliśmy przez pracodawcę oszukani i okradzeni – mówią byli pracownicy. Zawdzięczają to głównie prezesowi, który zniknął, a raczej, jak twierdzą jego byli pracownicy, którzy widują go we Wrocławiu, skutecznie ukrywa się przed urzędnikami. Od roku poszukują go bowiem Państwowa Inspekcja Pracy, policja i Prokuratura Rejonowa we Wrocławiu. Ta ostatnia w związku ze śledztwem dotyczącym ogromnych zaległości w ZUS-ie.
Śledztwo zostało jednak zawieszone, bo jak czytamy w uzasadnieniu konieczne jest przesłuchanie podejrzanego, a z tym nie ma kontaktu.
Kłopoty firmy zaczęły się latem 2013 roku. - W lipcu dostaliśmy po raz pierwszy wypłaty na raty, ale prezes spotkał się z nami i wytłumaczył, że sytuacja jest trudna, więc nie protestowaliśmy. We wrześniu wypłaty były rozłożone już na 3 razy, a za listopad i grudzień nie dostaliśmy ani złotówki – opowiadają pracownicy. 23 listopada w świdnickim zakładzie odcięto prąd, a to oznaczało koniec produkcji. 80 pracowników zostało wysłanych na tygodniowy urlop. Wrócili w grudniu. Prezes znów zapewnił ich, że to sytuacja przejściowa, że stara się o kredyt. Poprosił o cierpliwość i wysłał na postojowe. Kiedy wrócili na początku stycznia w zakładzie nie było już nawet ochrony.
Zastali zamkniętą na klucz bramą i żadnej informacji. Dziś firma jest w upadłości, a należności wobec jej wierzycieli liczone są w dziesiątki milionów złotych. Są to niepłacone kredyty, zaległości wobec ZUS-u oraz innych wierzycieli.
Firm „Gryphon” to rodzinny interes. W 2006 roku bracia G. otrzymali zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej w świdnickiej podsfrefie WSSE. W firmę zainwestowali 25 mln. zł i zaczęli sami produkować materiały, które wcześniej sprzedawali, głównie segregatory.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?