Chodziło o rozliczenia za wykonana pracę z centralą. Śledczy biorą pod uwagę dwie wersje: agent chciał zaszantażować firmę i za zwrot przesyłek zażądać pieniędzy lub skompromitować ją.
- Dzięki pracy operacyjnej policji i przysłuchaniom m.in. pracowników firmy InPost uzyskaliśmy informacje, że przesyłki zostały ukryte w jednym z mieszkań na terenie miasta – mówi Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy. Dodaje, że zaraz po tych ustaleniach, ktoś dostarczył zaginioną korespondencję do siedziby InPostu. - Trwa inwentaryzacja, ale już wiemy, że przesyłek jest około sześciu, może nawet siedmiu tysięcy. Jeszcze dziś zapadnie decyzja by cała ta korespondencja została przekazana firmie doręczycielskiej, by jak najszybciej trafiła do adresatów - podkreśla prokurator. Instruuje, że każdy, kto otrzyma w najbliższych dniach np. wezwania do prokuratury lub do sądu w terminie, który już minął, powinien skontaktować się z jednostką, by usprawiedliwić swoją nieobecność i ewentualnie ustalić kolejny termin.
Przypomnijmy. O sprawie tej gigantycznej afery jako pierwsi napisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Doniesienie w sprawie kradzieży dokumentów na swojego agenta w Świdnicy złożyła centrala pracującej dla Polskiej Grupy Pocztowej firmy Inpost. Chodziło korespondencję wysłaną z sądów i prokuratur (rejonowej i okręgowej) w Świdnicy oraz do tych jednostek. Sprawa od tygodni odbija się czkawką śledczym. Wielu świadków i podejrzanych nie stawiało się na wezwanie w jednostce, a prowadzący śledztwo nie mieli informacji z jakich powodów. Problemy były też w sądach, bo wiele spraw spadło w ostatnim czasie z wokandy z powodu nie stawienia się wezwanych na rozprawy.
Problem jest od dawna
Problemy z przesyłkami sądowymi i prokuratorskimi zaczęły się odkąd od stycznia korespondencje dostarcza Polska Grupa Pocztowa ( wspierana przez InPost oraz sieć Ruch).
Na kłopoty narzekają nie tylko uczestnicy rozpraw przed sądami, ale i adwokaci. By odebrać korespondencję z sądów lub prokuratury, muszą kontaktować się albo z doręczycielami listów, albo szukać swoich przesyłek w punktach ich odbioru, mieszczących się na przykład w kioskach, punktach pośrednictwa kredytowego, kwiaciarniach czy sklepach spożywczych.
Jednak do tej pory na Dolnym Śląsku sytuacji jak w Świdnicy by gdzieś zaginęły tysiące przesyłek nie było.
Wojciech Kądziołka, rzecznik Polskiej Grupy Pocztowej podkreśla, że sprawa kiedy tylko została ujawniona, zgłoszono ją na policję, a obecnie firma – wspólnie z policją – wyjaśnia zaistniałą sytuację.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?